11 edycja Social Media Day Poland odbyła się po raz kolejny w Warszawie, w siedzibie Agory. O tym jak było i co mówiono w paru słowach i kilku obrazkach, czyli najciekawsze wnioski i przemyślenia. I pytania bez odpowiedzi.
Social media policy to nie wszystko
Pierwszą prezetację miała Ewa Don-Siemion z kancelarii prawnej Chajec, Don-Siemion & Żyto Sp.K. Porównywała system prawny w Stanach i Polsce, jeśli chodzi o prawo pracy i wynikające z tego skutki dla social media policy (SMP), czyli zbioru dokumentów w koropracji dla pracowników i ich obecności w social mediach. Króko mówiąc w USA pracodawca może wiele, w Polsce jest na dużo gorszej pozycji. Główne akty prawne, którymi możemy się posiłkować to prawo pracodawcy do organizacji pracy oraz prawo do tajemnicy przedsiębiorstwa. Pracownicy z kolei mogą opierać się na prawach wynikających z ochrony prywatności.
Oczywiście stworzenie takiego SMP to jedno, a egzekwowanie to drugie. Jak wynika z badania nCircle study 2011 44% pracowników nie stosuje się do istniejących regulacji w kwestii social mediów. Z rad, jak przygotować takie pismo, Don-Siemion zaproponowała: przygotowanie celów wprowadzenia takiego dokumentu, opis zachowań pracownika niedozwolonych przez pracodawcę oraz możliwe sankcje. Ważnym jest zdefiniowanie: co jest dobrem chronionym w firmie?
Należy pisać zwięźle, mało prawniczym językiem. Trzeba się zastanowić czy przedstawiać pracownikom indywidualnie czy jako regulamin. Zwróciła też uwagę, że prawo w kwestii social mediów różni się w różnych krajach – międzynarodowe korporacje muszą bardzo uważać na to, co publikują.
Oprócz samego napisania SMP i jego efektywnej komunikacji ważne są szkolenia dla pracowników, edukacja, dywersyfikacja kanałów, a także stworzenie wewnętrznego forum dla pracowników.
Jak przekonać pracowników do wewnętrznych smów?
O tym była właśnie kolejna prezentacja – Barbary Czyżowicz-Lorek z Deloitte. Przedstawiała trudne życie w dużej, międzynarodowej korporacji, w której ilość maili, a potem wyszukiwanie z nich potrzebnych danych to prawdziwa mordęga. W prezentacji zawarła kilka ciekawych wniosków odnośnie tego dlaczego warto korzystać z wewnętrznego sm. Wśród najważniejszych warto wymienić potrzebę zachowania wiedzy w organizacji (w ramach zarządzania wiedzą) oraz zarządzanie personelem, czyli po prostu usprawnienie niektórych procesów. Wykorzystanie SM może być strategią biznesową. Aby wspomóc wdrożenie tego planu trzeba skorzystać z aktywności osób zarządzających i pamiętać o dopasowaniu “socjalów” do kultury organizacyjnej. Wprowadzenie nowego portalu społecznościowego dla firmy może być trudne i spotkać się z oporem, ale jak przekonywała prelegentka, na dłuższą metę bardzo się opłaca.
Big data kontra prosument
O opłacalności social mediów, tych zewnętrznych i wewnętrznych, mówił też kolejny prelegent – Piotr Biniewicz z Procter&Gamble. Big data, zero moment of truth (ZMOT) to tylko niektóre z ważnych zjawisk związanych z rozpowszechnieniem się portali społecznościowych. Była mowa również o prosumentach i o tym, że przed tym wszystkim, co dzieje się w sieci chronią nas takie zjawiska jak kultura korporacji, dojrzałość ludzi i oczywiście, obowiązkowe, szkolenia.
Social media to impreza
Z tą dojrzałością może być różnie, bo jak tłumaczyli dr Jan Zając i Aleksander Szulc z Sotrendera – social media to impreza. Są ci, którzy się wygłupiają, inni cykają fotki, a jeszcze inni rozmawiają o życiu.
Oprócz obowiązkowej kuny w agreście i paru innych slajsów z niecenzuralnymi słowami – kto bywa na prezentacjach chłopaków, ten wie 😉 – były statystki świeżutkiego badania o SMP. Tworzone przez marketingowców, dla wielu przedstawicieli firm są czarną magią. Co trzecia firma ich nie aktualizuje. Wśród głównych przeszkód stoją: potrzeba częstej aktualizacji i to, że lepiej to załatwić bez formalizacji.
SM to wyzwanie na wielu płaszczyznach
Po przerwie zaprezentował się jeden z organizatorów – Szymon Sikorski z Publiconu. Jego prezentacja obejmowała szereg zagadnień od kwestii nagrywania wideo, przez big data, content marketing, data mining aż marketing rekomendacji. Było też kilka słów o pokoleniu Y, które już teraz wchodzi na rynek pracyWarto pamiętać, że ludzie ufają ekspertom, swoim znajomym, opiniom w sieci i ludziom takim jak my. Najmniej ufają prezesom oraz politykom. Filmik, w którym prezes informuje o zmianach w firmie będzie, krótko mówiąc, nieskuteczny.
Własne media w służbie PR
Dlatego Konrad Ciesiołkiewicz z Orange opowiadał o tym, że jego firma otworzyła się na komunikację ze strony pracowników. Stworzono platformę blogową, gdzie swoje wpisy i podcasty mogą prezentować różni przedstawiciele marki – nie tylko rzecznik. Było to oczywiście duże wyzwanie, ponieważ wymaga zaufania do pracowników. Ale mają dużą dozę autonomii, i jak na razie, są same korzyści. Własne media, generowane przez pomarańczowych stały się świetnym narzędziem public relations, aby angażować społeczność.
Zaangażowanie to nie tylko kotki na fejsie
O tym też mówiły Grażyna Borkowska, redaktor naczelna gazetapraca.pl oraz Aleksandra Pezda, jedna z dziennikarek Gazety Wyborczej. Prezentowały kilka przykładów różnych akcji, w które angażuje się GW – od szkoły z klasą 2.0, przez rodzić po ludzku aż po akcję dla biegaczy. Pezda prezentowała również swoje doświadczenia jako dziennikarki w dobie social mediów i wielu współautorów tekstów.
Twarde prawo, ale internetu też dotyczy
O własności intelektualnej opowiadał również kolejny prelegent – Łukasz Węgrzyn z kancelarii prawnej Maruta i wspólnicy. Pokazał kilka bardzo mocnych przykładów jak proste sytuacje w mediach społecznościowych mogą skończyć się wielkimi pozwami sądowymi.
http://www.youtube.com/watch?v=N1KfJHFWlhQ
Ten prawie 30 sekundowy filmik skończył się pozwem ze strony Universal za wykorzystanie muzyki Princa. Sąd słusznie uznał, że fakt, że ta muzyka leci w tle trudno uznać za naruszenie jakichkolwiek praw związanych z rozpowszechnianiem muzyki. Wniosek więc oddalił. Tym razem oskarżana matka wytoczyła ciężkie działa wobec wytwórni za ich pozew. Ach ta Ameryka 🙂
Analizował również różne modele przeprowadzania pod kątem prawnym konkursów. W skrócie powiem tylko, że warto korzystać z opcji bycia “usługą hostingową” (zajrzyjcie do 14 i 15 artykułu ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną). Z osobą, która wygra należy podpisać stosowną umowę. Dzięki temu mamy szansę uniknąć, jeśli nie kryzysu, to chociaż wpadki.
Wiele głosów, jedna idea
O tych opowiadali Anna Mościcka – Miodek z Gazeta.pl oraz Mateusz Szaniewski z Gazety Wyborczej. Ponieważ Agora pozwoliła swoim dziennikarzom i pracownikom mówić swoim głosem to i problemy się zdarzają. Na profilach społecznościowych poszczególni administratorzy podpisują się swoim imieniem, aby fani i subskrybenci mieli świadomość tego, co dana osoba sobą reprezentuje – jakie ma poglądy, co lubi i w jaki sposób pisze. Kilka idei scalających korporację, ale wiele różnych głosów i twarzy mówiących o tym, co dla nich ważne. Oczywiście pracownicy muszą sobie zdać sprawę z tego, że nawet podpisując się imieniem i nazwiskiem nadal są przedstawicielami firmy. Przekonał się o tym np. Polsat (http://www.wykop.pl/link/1369281/tacy-oto-ludzie-pracuja-w-stacji-polsat/).
“Troll zmienił żerowisko”
Na koniec bogatego dnia odbyła się debata, na której prelegenci odpowiadali na pytania z sali. Były poruszane kwestie zarówno tego jak chronić się przed tym, co pracownicy publikują o pracodawcach czy jak wygląda praca pokolenia Y, ale najwięcej emocji wzbudziły rozmowy odnośnie radzenia sobie z trollami i hejterami. Głównym wnioskiem było: nie karmić trolla, ale w skrajnych przypadkach może warto postraszyć pozwem sądowym. W sieci jest dużo złych treści, w końcu haters gonna hate, ale keep calm i rób sm (w korpo). Bo naprawdę warto.