Zdałam sobie w końcu sprawę, że odpowiedzialność za słowo jest już bardzo rozpopularyzowane. Wiele badań pokazuje, że ludzie ZDAJĄ SOBIE SPRAWĘ Z TEGO, ŻE HEJTUJĄ. A mimo to, robią to. Postanowiłam więc w tym roku pójść w inną stronę.
Chcę zwrócić uwagę, że oprócz autora i adresata, hejt dotyka nas wszystkich. Media społecznościowe są publiczne, a co z tym idzie każdy z nas styka się z hejtem wymierzonym w różne inne osoby. Warto, żebyśmy się nauczyli reagować. Jeśli widzimy, że ktoś hejtuje kogoś innego powinniśmy coś z tym zrobić. Strategie są oczywiście różne, ale zasada jedna: Widzisz hejt? Reaguj!
Hejt to bardzo złożone zjawisko. Jest, ponieważ jako ludzie “tacy jesteśmy”. Oczywiście, poczucie anonimowości (podkreślmy, POZORNEJ), powoduje, że łatwiej nam pisać szerze, to czego zwykle byśmy nie wyrazili, bo “nie tak nas wychowano”, albo “nie wypada” itp. Bariera ekranu powoduje, że łatwiej nam pisać ostrzej niż gdybyśmy mieli to samo powiedzieć w twarz. Również z tej bariery wynika brak późniejszej refleksji – nie widzimy reakcji drugiej strony, więc nie odczuwamy tak bardzo tego, co napisaliśmy. Możliwość otrzymania atencji (baumanowskie “widzą mnie, więc jestem”) powoduje, że wiele osób ma odwagę pisać rzeczy z nadzieją na otrzymanie “lajków”. A jak wiadomo, każdy kciuk w górę to połechtanie naszego ośrodka nagrody. Trochę jak czekolada, ale mniej tuczy 😉 Innym aspektem jest też samo narzędzie – wiele treści jest publicznych, co oznacza, że mają do nich dostęp osoby, które nie miałyby styczności z tym contentem, a przy dodatkowej właściwości jaką jest szybkość i szerokość dystrybucji – łatwo o różne spięcia. Nie możemy też zapominać o tym, że w mediach społecznościowych częśto pokazujemy nie do końca świat takim jakim jest, ale idealizujemy albo pokazujemy się z lepszej strony – niezależnie czy na Linikedin, kiedy szukamy pracy, czy na Instagram, kiedy wrzucamy obiad, który nam się udał, a nie przypalone kotlety itd. Taka “propaganda sukcesu” częściej się będzie spotykała z negatywnymi reakcjami.
To Polska właśnie
Schodząc z poziomu ogólnego, ujęłabym jeszcze 2 specyficzne kwestie dla Polaków i Polek – po pierwsze nie jesteśmy nauczeni debat publicznych. Nie umiemy rozmawiać. “Na zachodzie”, jak to się zwykle mówi, są różne debaty, uczy się kultury wypowiedzi itd. W Polsce nie jest to popularne. Druga kwestia, to narodowe marudzenie (nie mówię, że tylko w Polsce, ale wiadomo, brytyjczykom nie wypada marudzić, a amerykanie są zawsze “fine”) – przyzwyczajeni do negatywów, mamy większą łatwość w pisaniu “brzydkich rzeczy”.
Krótko mówiąc – jest bardzo wiele czynników społecznych, technologicznych, a także, nie zapominajmy, psychicznych, które wpływają na to, że hejtujemy.
Niezależnie od tego dlaczego to robimy, nauczmy się reagować, kiedy widzimy hejt w sieci. Nie ważne kogo dotyka.