Wielu ekspertów social media stara się w jakiś sposób uchwycić istotny aspekt, jakim jest wpływ. Szukamy wpływowiczów i analizujemy wpływ Facebooka na decyzje zakupowe – dlatego tak ważne jest analizowanie wskaźników sugerujących skuteczność. Ale czy da się go zmierzyć Kloutem?
Model EEIA
Wychodząc od modelu EEIA twórcy Klouta uznali, że wpływ można mierzyć liczbą interakcji, do których sprowokujemy innych ludzi. W końcu trzeba najpierw mieć zasięg – pewna liczba osób musi zobaczyć posta. Potem zachęcamy ich do zaangażowania, czyli wchodzenia w interakcje. Skutkiem jest wpływ na innych, który kończy się pewną akcją: przekonaniem do zakupu, zmianą opinii, itp.
Na tym modelu opieramy większość swoich działań w sieci – dlatego często patrzy się na liczbę fanów (zasięg), liczbę lajków/komentarzy/udostępnień (zaangażowanie), po to, by szacować wpływ, który nasze działania w social media mają na klientów.
Klout mierzy ilość interakcji w stosunku do liczby naszych znajomych/subskrybentów, tego jak często postujemy, ale też różnorodność znajomych, Wikipedię i pewnie jeszcze parę czynników (około 400). Algorytm objęty jest tajemnicą, więc możemy tylko spekulować. Wiadomo, że poza samą aktywnością można otrzymywać również +K od znajomych, którzy potwierdzają nasze umiejętności (podobny mechanizm jak na LinkedIn). Suma przedstawiana jest w postaci wartości od 1 do 100.
Nie tylko Klout
Porównanie narzędzi zrobił Grzesiu, więc ja tylko ograniczę się do wypisania i podania swoich wyników, żeby nie być gołosłowną:
Klout
Jestem w 5% najbardziej wpływowych ludzi w sieci. Hu hu who cares…
Kred
Peer Index
Nie mam pojęcia, gdzie teraz coś wygenerować, bo wygląda to dziwnie.
Klout jest ważny…
Odnoszę się do Klouta jako do miernika – nie piszę o perksach (gratisach), ani o narzędziu do dzielenia się treściami.
Twórcy narzędzia wyszli z założenia, że jeśli będziemy mogli zmierzyć wpływ, mamy szansę na kilka ważnych rzeczy:
- możemy sprawdzać zmianę w czasie – czy nasz Klout rośnie czy spada,
- pozwala na porównywanie się – czy Klout jest większy,
- można w ten sposób wyszukiwać wpływowiczów – osoby z dużym K,
- optymalizowanie działań marketingowych – widać, co sprawia, że K rośnie, czyli jest skuteczniejsze,
- umożliwia mierzenie z różnych portali społecznościowych – stanowi swoisty most,
- może pomóc w wyborze na przykład panelistów na konferencję
- jest czymś, co może być wyznacznikiem – niektóre firmy wymagają, aby kandydaci mieli stosowny K, żeby mogli aplikować o pracę (zdarzały się przypadki, że ktoś został odrzucony jako kandydat, mimo kwalifikacji, bo nie wiedział, co to jest Klout)
Czy wiesz, że…?
Managerowie Britney Spears przepytywali jednego z szefów Klouta dlaczego Britney ma tylko 64K, a Lady Gaga – 78K.
źródło
…ale bezużyteczny
- nie ma znaczenia dla bardzo wielu osób/branż – właściciele biznesów nie muszą się przejmować swoim Kloutem,
- nie mierzy wielu portali, nawet dość popularnych, jak chociażby Pinteresta – który rośnie na trzeciego największego gracza w sieciach społecznościowych,
- czy da się porównać interakcje na różnych portalach i postawić przy nich znak równości? Poczynając od tego, że dodając się do znajomych wchodzimy w relację z obu stron. Na Twitterze mamy funkcję obserwowania – wystarczy, że my kogoś obserwujemy – i to nie wymaga jego zgody. Tak samo funkcjonują subskrybenci na Facebooku (choć nie każdy udostępnia tę funkcję),
- Klout zlicza dane tych osób, które zarejestrowały się w serwisie i podpięły swoje konta – to jest naprawdę garstka ludzi,
- można zwiększyć sobie K przy pomocy zapraszania ludzi do serwisu – wydaje się to logiczne, że skoro jestem w stanie kogoś przekonać do rejestracji, to mój wpływ jest większy. Ale co w sytuacji, gdy nasi znajomi są niezainteresowani? Nie każdy musi się interesować swoim miernikiem wpływu. Czy to z kolei powoduje, że jestem mniej wpływowa?
- Klout mierzy wszystko – wrzucę post o aborcji (dużo komentarzy i kłótni), social media (coś wartościowego i lajkowanego) i słodkiego kotka (lajki) – wszystko powinno zwiększyć mój K,
- nie mierzy w ogóle kliknięć – ludzie mogą polubić mój post na blogu, ale to nie znaczy, że weszli i go przeczytali – czy to znaczy, że jestem rzeczywiście wpływowa?
- nie ma żadnego dowodu, że wyższy wynik Klout wpływa pozytywnie na cokolwiek, poza ewentualnym samopoczuciem właściciela,
- no i największy problem – nie da się zmierzyć wpływu
Nie można zmierzyć wpływu
Pisała o tym w swojej książce Ania Miotk („Skuteczne social media”) – wpływ jest czymś, co wychodzi poza samą sieć. Czy da się stwierdzić w uproszczeniu, że na decyzję zakupową miał wpływ post na Facebooku? Dana osoba musi mieć przecież pieniądze, potrzebę zakupu i musi zaistnieć wiele innych czynników, które sprawią, że zakup zostanie dokonany.
Poza tym pytanie brzmi – czym jest wpływ? Według Klouta Justin Bieber ma większy wpływ niż Barack Obama. Intuicyjnie czujemy, że niekoniecznie musi być to prawda. W końcu osoba, która dostała Nagrodę Nobla, jest zapewne bardziej wpływowa niż piosenkarz, który niedawno przeszedł na emeryturę. Trudno definiować wpływ tylko na podstawie ćwierknięć i lajków.
Obsesja liczb
Kolejnym problemem jest to, że nie wszystko da się zmierzyć. Social media samo w sobie też nie jest przestrzenią, którą można zmierzyć i zważyć. Oczywiście, często widzimy, ile osób zobaczyło treść, widzimy kliknięcia, możemy śledzić za pomocą ciasteczek, ale dużym błędem jest sytuowanie social media bliżej marketingu niż PR. Buduje się relacje z ludźmi, a nie wyświetla im bannery. Zaufania nie da się zmierzyć w tak prosty sposób.
Poza tym lubimy wszystko porównywać. A przecież są różne branże, różne produkty – dla kogoś 100 fanów to bardzo dużo, a dla kogoś – praktycznie tyle co nic. Tak samo z Kloutem – branża rozrywkowa ma łatwiej niż usługi pogrzebowe.
Liczby powinny pomagać nam opisywać i rozumieć świat, a nie stawać się celem samym w sobie. Nie zależy nam na dużej liczbie fanów dla samych fanów tylko dlatego, że wierzymy, że przełoży się to na więcej kupujących nasze produkty. Wyższy Klout przekłada się na… nie wiadomo co.
Klout łatwo zmanipulować
Jest kilka sposobów, jak można zmanipulować Klout. Prezes pewnej firmy zaliczył 11-punktowy wzrost K przez 2 tygodnie dzięki dodaniu 27 rad na Foursquare.
Manipulacji można dokonać chociażby stwarzając bota, który dzięki ćwierkaniu dowcipów osiąga poziom 50K w niecałe 3 miesiące.
Jak zwiększyć swój Klout
- nie podpinaj do niego wszystkich sieci społecznościowych – unikaj tych, które cechują się małą ilością aktywności,
- częste aktualizacje na Twitterze – pomagają szczególnie przy dużej liczbie podążających (ok. 10000),
- 40 komentarzy od ludzi z niskim Kloutem nie powoduje wzrostu Klouta, ale już komentarze 20 osób z wysokim K pozwalają zwiększyć swoją wartość – taguj więc ludzi z wysokim wskaźnikiem,
- Klout rośnie dopiero, gdy dostaniesz 75 lajków pod statusem – więc pomogą żebrolajki,
- na Google+ wystarczy dzielić się treściami (głównie obrazkami) z dużą ilością ludzi (kręgów) – jednorazowy sukces wystarczy za stały dopływ punktów na konto,
- kombinacja na Instagram jest prosta – 4 zdjęcia co 4 godziny i dużo zaangażowania – Twój Klout skoczy pod sufit. Wydaje się to trudne? Dodaj dużo popularnych hasztagów, a zamiast samojebek – bo eksperci sm nie powinni ich raczej wrzucać – wybierz zachody słońca i zwierzęta, możesz też lubić zdjęcia osób, które są online – duża szansa, że oddadzą przysługę.
Jest to oczywiście dość czasochłonna metoda, ale umożliwia osiągnięcie nawet 15 dodatkowych punktów w dość krótkim czasie.
Niestety, Klout wypacza
Przywiązując zbyt dużą wagę do wartości Klouta niebezpiecznie zbliżamy się do tego, że zaczynamy postować zgodnie z pewnymi regułami – częściej lolcontent lub posty, które będą wzbudzały interakcje, niż treści, które mogą być wartościowe, ale nie tak chodliwe. Mam nadzieję, że nikt nie będzie się ze mną kłócił, że treści mogą być dobre i nie dostawać lajków, szerów i komć.
Obsesja wartości Klouta może nas skutecznie odsunąć od innych aspektów, nie tylko od robienia biznesu (w końcu klienci chętniej klikną “lubię to” przy słodkim kotku niż przy naszej ofercie), ale też od prawdziwości treści (a, walnijmy kolejny hasztag!) i wreszcie – od jakiejkolwiek racjonalności w działaniu.
To, czy będziesz się przejmować swoim lub cudzym Kloutem, zależy tylko od Ciebie. To, czy będziesz postować kotki, bo Klout rośnie, albo wrzucać kontrowersyjne treści, robiąc pięć dygresji w dyskusji, bo Klout rośnie, zależy od Ciebie.
Wolę zapytać – co zrobiłeś/aś ostatnio dla swojej społeczności? Dla znajomych? I czy jeśli ich zapytam, do kogo zwrócą się z pytaniem odnośnie do tematu x – czy wskażą Ciebie?
Przyjmę na klatę wszystkie argumenty za i przeciw. Piszcie w komentarzach, co Wam leży na wątrobie.