Reputacja to jedno ze słów kluczy. Mimo tego, wiele firm i osób nie dba o reputację, wychodząc z założenia, że nie ma tak dużego znaczenia. Jednak to, co pisze się o nas w internecie przekłada się realnie na zyski. Przeglądają te informacje nasi klienci, partnerzy, inwestorzy – słowem prawie wszyscy.
Reputacja to zyski i koszty
W skrócie, reputacja to opinia, którą mają o nas inni na podstawie różnych czynników, między innymi tego jak budujemy swój wizerunek, co robimy itd.
London School of Economics obliczyło kilka lat temu, że zmniejszenie liczby negatywnych wzmianek o 2% to wzrost sprzedaży rzędu 1%. Dell przeliczyło swoich fanów i przeciwników w sieci na konkretne kwoty zysków i strat. Ebay policzyło, że spadek negatywnych ocen o 1%, to 4% niższe ceny w aukcjach dla użytkowników.
Twoją reputację w sieci budują wszyscy
To największa zaleta i wada reputacji budowanej w sieci – może ją tworzyć każdy publikując na Twój temat opinię, post czy artykuł. Dlatego musisz zadbać o 3 narzędzia, które pozwolą Ci dbać o reputację.
Po pierwsze co jakiś czas korzystaj z Google, aby sprawdzić jakie informacje znajdują w pierwszej dziesiątce stron. Jeśli znajdziesz coś nieodpowiedniego – zareaguj. Może pomóc Ci pozycjonowanie stron.
Po drugie korzystaj z monitoringu sieci. Takie narzędzia jak Brand24, Sentione czy Unamo pozwolą za ok. 200 zł miesięcznie kontrolować wszystkie wzmianki o Twojej marce (czy innych słowach kluczowych, które zdefiniujesz). W ten sposób możesz w czasie rzeczywistym śledzić prawie wszystkie publiczne wpisy o marce.
Trzecim “narzędziem” jest Twoja babcia. Zanim opublikujesz cokolwiek w sieci zastanów się czy Twoja babcia chciałaby mieć tego posta za oknem, na billboardzie, pod Twoim nazwiskiem. Jeśli nie jest to odpowiedni post dla babci, to nie warto go publikować. Treści publiczne są dostępne nie tylko dla ludzi, którzy nie mają konta na danym portalu, ale też dla monitoringu – nawet, jeśli je skasujemy z profilu zostają w bazach danych. A prywatne treści mogą łatwo wypłynąć.
Jak reagować na negatywny wpis?
Nie ma prostej zasady. Wiele zależy od tego kto, co i gdzie o nas napisał. Można prosić o skasowanie, ale może się to odbić negatywnie, bo zostaniemy oskarżeni o cenzurowanie i zamiast usunięcia treści powstaną kolejne (porównaj case dr. Oetkera i Kominka, do przeczytania na moim blogu monikaczaplicka.pl).
Możemy poprosić o edycję, ale nie zawsze osiągniemy skutek. Możemy oczywiście wysłać wezwanie o zaprzestanie naruszania prawa (sami lub z pomocą prawnika), zakładając, że wpis narusza nasz wizerunek, dobra osobiste itd. Zgodnie z zasadą notice and takedown administrator powinien, po otrzymaniu wiarygodnej wiadomości, treść usunąć.
A co jeśli treść nie narusza prawa, a nadal pozostaje szkodliwa dla naszej reputacji? Pozostaje zgłoszenie się do kogoś, kto pomoże zmniejszyć znaczenie takiego wpisu lub zaproponuje inne rozwiązanie. Niestety nie ma gotowego rozwiązania.
Interesuje Cię zarządzanie reputacją w sieci? Kup ebook Online Reputation Managment w Wobuzzerii!