O tym, jak ważne są pozytywne recenzje blogerów, wie np. Łebski Browar. Skoro nikt ich nie chwalił w social media, sami stworzyli blogi, na których promowali swoje piwo. Ale nie wszyscy są tacy sprytni – firma kosmetyczna Deni Carte postanowiło zaprosić do współpracy prawdziwe blogerki, zwane pieszczotliwie mejkapistkami. A jak wiemy, łaska blogerska na pstrym koniu jeździ…
NA MINUS
- jeśli firma wymuszała pozytywne recenzje i groziła sądem – shame on them!
- brak stanowczej reakcji na takie zarzuty
- brak umów o współpracy
- nielegalne działania na Facebooku
PODSUMOWANIE
Współpraca z blogerami wymaga stosownych ustaleń i podpisanych umów – to ogranicza wpadki.
Disclaimer: Moda i uroda to zdecydowanie nie moja kategoria. Nie znam się na tym, nie używam kosmetyków, chyba, że ktoś mnie maluje i dlatego jak coś, to się proszę nie pieklić.
Deni Carte
Akcesoria kosmetyczne i kosmetyki do makijażu – tak naprawdę Korona z Bydgoszczy (odpowiada też za markę Zaria). Już w momencie wejścia na fanpage dostaję po oczach informacją: *no hate zone*. Brak prostego URL, konkursy z udostępnianiem, posty z kotami, kotki, piąteczki – krótko mówiąc profil prowadzi social media ninja z powołania. Nic nowego, co by nas rozrywkowało. Aż znalazłam tego posta:
Wszystko spoko, ładnie, Deni Carte takie szarmanckie, ale czytam komentarz:
jak straszycie blogerki sądem za negatywną, ale konstruktywną opinię o produkcie, to niby jest szacunek?
Blogerki straszone sądem? To zadanie dla Kryzysowej Narzeczonej!
Gosia ze Świata recenzji i testów
Gosia swoją przygodę z Deni Carte opisała w tym wpisie. Współpraca bez żadnej umowy (a zawsze tłumaczę od sytuacji z Fashionelką, że to niedopuszczalne), kosmetyki nie potrafiły dotrzeć, w końcu – udało się! Test jest i okazuje się, że po upadku pomadki opakowanie się rozkleja. “Tandeta” pisze blogerka. Zostaje zbesztana przez rzeczniczkę prasową, że nikt tak o produktach tej marki nie pisał. Po wglądzie do recenzji zaczyna się konflikt.
W tym przypadku jest inaczej, zostałam oskarżona o:-działanie na niekorzyść i szykanowania dobrego imienia firmy-brak profesjonalizmu bo przecież wiadomo, że firma nie wysyła kosmetyków po to by otrzymać negatywne recenzje – i nie zależny jej na antyreklamie. Bo skoro zgadzam się na współpracę to jest oczywiste – recenzje mają być pozytywne. To zostało mi zakomunikowane w mailu-jeśli napiszę niepochlebną recenzję sprawa zostanie skierowana na drogę sądową z powodu działania na niekorzyść firmy.Zapomniałam wspomnieć. Pani uważa produkty za idealne i nie mają sobie nic do zarzucenia.
Przy okazji pozwolę sobie nadmienić, że drewniane tło bloga i świecące lampiony dały po oczach… Blogerki-jesterki i parę innych kwiatków pozostawię do oceny bardziej znającym się na rzeczy.
Carolina siincerro
Nieprawdopodobne, a jednak… zaczęła swój wpis na blogu Carolina – kolejna blogerka, której Deni Carte groziło sądem.
Recenzji niestety nie ma, bo autorka skasowała.
Kosmetyki Korony – producenta Deni Carte
Patrzę na recenzję kosmetyków Korony na Wizażu i nie są zbyt szeroko komentowane. Są lepsze i gorsze, a tandetne opakowania pojawiają się w recenzjach również innych użytkowniczek. Często problemem jest również zapach kosmetyków.
Aneczka chwali Deni Carte
Wśród testerek pojawiła się również Aneczka, która w poście recenzenckim chwali maskarę Deni Carte oceniając ją na 10/10. Chwilę mi zajęło zanim moje oczy przyzwyczaiły się do różowego pierdolnika na blogu (wszędzie), ale kto co lubi. Patrzę na recenzję i widzę zdjęcie makijażu:
Nie znam się. Bardzo się nie znam na makijażach, ale wydaje mi się, że tusz do rzęs nie powinien powodować takiego efektu. Moje obawy potwierdziły komentarze na blogu (uwaga, od nadmiernego patrzenia na komentarze mogą rozboleć Cię oczy, bez maskary też):
Czy ja czegoś nie rozumiem czy właśnie testerka dała 10/10 mimo, że produkt ssie i dała tak dlatego, że pogrubia, a sklejanie jest efektem ubocznym? Czytam w recenzji:
Tusz bardzo dobrze osadza się na rzęsach od nasady aż do końca. Efekt porządnego pogrubienia oraz rozczesania rzęs widać po dwukrotnej aplikacji tuszu.
A producent na to:
“Nowoczesna silikonowa szczoteczka ułatwia precyzyjne rozprowadzanie tuszu oddzielnie na każdej rzęsie. Rzęsy są perfekcyjnie rozczesane i podkreślone od nasady aż po same końce. Tusz nie skleja i nie pozostawia grudek. Odporny na rozmazywanie.”
Ziarnistość zdjęć, rozmazanie i inne efekty uboczne na grafikach pomijam, bo nie mają znaczenia dla sprawy, ale pokazują jak bardzo się poświęcam w tropieniu kryzysów 😉 Oczywiście przy kolejnych komentarzach typu: “operacja się udała, pacjent zmarł” autorka bloga ogłosiła:
To, że mnie nie trawisz i trzymasz z innymi nie znaczy, że możesz takie uwagi pisać nu mnie na blogu.
To wyjaśnia przynajmniej zdanie Anii na fanpage Deni Carte:
Deni Carte, moje zdanie znacie… O hejterkach też, które chciały zmienić moją opinię na siłę. Jestem za twarda, aby bać się krytyki. Jedynie żal mi tych ludzi, którzy są tak bezczelni i potrafią tyłek obsmarować. Tak czy inaczej, Jesteście OK i kosmetyki odpowiadają mi Pozdrawiam Was
No hejterki!
na zdjęciu masz aż 16 rzęs! świetny wynik!
Żadną maskarą nie skleiłam sobie jeszcze włosków tak zdjęć jak Autorka, a w końcu chyba trochę ich miałam przez… 10 lat malowania rzęs.
Oceny szczerze powiem, że też nie rozumiem…
Pierwsza to masacra a nie maskara 🙂
Nierozumiem dlaczego jesteś nieuczciwa wobec czytelników?
Mascara jest gowniana, skleja rZęsy a ty jej dajesz maksimum punktów? Bo dostałaś kosmetyk ze współpracy i boisz się powiedzieć prawdę?
Podsumowując:
Co do mascary efekt końcowy (powtarzam to nasty raz…) wyszedł idealne bo mi pogrubiło rzęsy, ale w jaki sposób i jakie czynniki na to wpłynęły było to dla mnie nieistotne. Dlatego moja opinia była najwyższa.
Jak się okazało Ania daje wszystkim kosmetykom 10/10. To przynajmniej wyjaśnia pewne kwestie…
W końcu wkurzona autorka ogłosiła:
Wam się chyba nudzi pisząc to wszystko… naprawdę nie macie innych zajęć ?? Bo mi się z tego wszystkiego śmiać chce :)) To jest moja sprawa co ja robię z moim blogiem i nikt mi nie będzie mówił czy mam pisać pamiętniczek czy mam go usunąć.
Wolałabym się zastanowić nad niejednymi wypowiedziami Waszymi, bo to nie jeden prawnik czyta… Poza tym takie nękanie mnie i wypowiadanie się tu też może coś o Was świadczyć..
Dziewczyny !! Opamiętajcie się ile Wy macie lat i co która pisze, bo zachowujecie się gorzej jak dzieci z przedszkola kłócące się o zabawkę. Poza tym to nie jest forum. Radzę, abyście zeszły ze mnie, bo z czasem moja dobroduszna cierpliwość się skończy.
Hejterki skwitowały, że szkoda, że nie ma w znajomych polonistki…
Ps nauczyłam się jak się dorobić obserwatorów:
Jeśli chcesz abym obserwowała Twój blog, to poinformuj mnie o tym.
Tylko nie zadawaj mi pytania OBSERWUJEMY ??Kolejność obserwacji na blogu jest następująca:
TY (pierwsza) obserwujesz mnie = JA obserwuję Ciebie 🙂
Co dalej Deni Carte?
Wieści wśród mejkapistek rozchodzą się szybko – Karolina, pisząc recenzję wczoraj już zaznaczyła, że ona prawdy pisać się nie boi.
Dziś mam dla Was recenzję dwóch produktów Deni Carte, które nie koniecznie są warte uwagi.
(..)
Opinia :
– co tu dużo mówić, podkład niestety nie spełnia obietnic producenta (…)
– słabo kryje, na niespodzianki konieczny jest korektor
– ciemnieje na twarzy, kolor który widzicie na zdjęciu to drugi z gamy najjaśniejszych
– twarz szybko się świeci po nałożeniu
W mojej kosmetyczce chwali Deni Carte i broni się:
Jak większość z was ostatnio może słyszała o słynnej aferze pewnej blogerki z firmą Deni Carte. Chodziło tam głównie o to, że firma narzuca pisanie samych pozytywach recenzji. Dziwię się, że taka sytuacja miała miejsce ponieważ mi firma nic o takich wymaganiach nie pisała. Szczerze wam piszę, że moje opinie są naprawdę szczere i rzetelne. Tak dla jasności: nie ulegam żadnym wpływom, a jeżeli któraś z nawet innych firm by mi coś takiego zaproponowała, to z miejsca bym zakończyła współpracę, bo nie po to prowadzę bloga aby okłamywać innych. To tyle co chciałam na wstępie zaznaczyć, a chciałabym o tym wam napisać bo teraz się pojawiły komentarze typu, że (ciekawe czy wszystkie pozytywne opinie będą teraz naciągane, że podobno firma każe im pisać pozytywy bo straszą sądem itp…) Masakra i już wrzucają wszystkich do jednego wora, propaganda się panoszy.
W recenzji znajdujemy potem takie zdjęcia:
Gdzie ona pod koniec stycznie znalazła tyle suchych liści? I czy to jest higieniczne, żeby trzymać błyszczyk na ziemi? Szczególnie, że po lewej u góry wygląda jakby leżała jakaś kupka.
Wady?
słaba dostępność stacjonarna
o dostępności mobilnej ani słowa.
Jak się okazuje cień też nie został zrecenzowany pozytywnie – określony mianem bubla – uchował się przed pozwem. Przynajmniej na razie cisza w tej kwestii.
I co z tego?
Współpraca z blogerami, a blogerkami typu szafiarki i mejkapistki to ciężki kawałek chleba. Pozostaje więc uzbroić się w listę dobrych praktyk, prześledzić potencjalne wpadki i problemy, które się mogą pojawić oraz w dobre okulary, żeby przeglądać te wszystkie strony.
Deni Carte, jeśli groziło sądem ze niepozytywne opinie należy się karny jeżyk. Ale może, ponieważ nie ma żadnych śladów i dowodów, może to blogerki zaplanowały oczernianie marki? Tego się nie dowiemy – mamy słowo wobec słowa, pozostaje więc obserwować i liczyć, że pojawią się jakieś nowe fakty.
Współpraca z blogerami trudna rzecz – napiszę o tym w następnym poście 🙂