W maju 2018 LinkedIn i Twittera wstrząsnęła sytuacja skrajnego seksizmu. Pod jednym z postów polecających asystentkę pracownik firmy Panasonic zapytał o jej kompetencje łóżkowe. Serio.
Wszystko zaczęło się od standardowego ogłoszenia o lekko niestandardowej treści:
„Jestem zmuszony oddać a zarazem polecić asystentkę. Studentka germanistyki z płynnym niemieckim i angielskim, odpowiedzialna i sumienna”
Jego niestandardowość polegała na “oddawaniu” asystenki niczym rzeczy. To prawdopodonbnie sprowokowało słynną odpowiedź: “a dobrze się bzyka? ;)”, którą opublikował jeden z pracowników Panasonica.
Sprawą zainteresowała się dziennikarka Olivia Drost, która nagłośniła dyskusję z Linkedin na Twitterze.
Dziennikarka nie zatrzymała się jedynie na zwróceniu uwagi, ale pociągnęła sprawę dalej. Z jednej strony dała do myślenia tym, który nie rozumieją problemu, z drugiej wezwała Panasonic do zareagowania.
Czy takie standardy i zasady rekrutacji panują w firmie @
panasonic, którą w tym serwisie (niegodnie) reprezentuje pan Marcin? Zamierzam się tego dowiedzieć. I zamierzam,żeby firma Panasonic dowiedziała się o tych komentarzach.Albo inaczej-nie zamierzam, po prostu jutro to zrobię.
Na jej pytanie (16 godzin później) zareagowała rzeczniczka PR Panasonic.
Pojawiła się również odpowiedź pana od “bzykania”. Jego tłumaczenie jest tak kuriozalne, że warto przytoczyć całe:
Jak zwykle przy tego typu tłumaczeniach, internauci szybko sprawdzili historię komunikacji i wyciągnęli inne przykłady wypowiedzi o niskich standardach.
Co gorsza, dziennikarka, która zainteresowała się sprawą zaczęła otrzymywać… groźby!
Co na to firma? Mało konrketnie.
Pojawiło się też oficjalne oświadczenie z ramienia firmy Panasonic.
Internautom się nie podobało…
Co ciekawe, oświadczenie Panasonica ocenili inni specjaliści od PR. Dość zgodnie wszyscy je… krytykowali. Że broni pracownika, że nie jest wystarczająco stanowcze.
Na pewno warto zwrócić uwagę na to, że firmy potrzebują social media policy. Taki regulamin pracowniczy o tym co można, a czego nie w sieci, nie chroni oczywiście przed wpadkami. Ale po pierwsze pokazuje pewna zasady obecności w sieci, o których na codzień zapominamy, a po drugie, z warsztatami i szkoleniami odświeżającymi te zasady, minimaliuzuje ryzyko kryzysów.
Po raz kolejny przypomnę – w sieci nie istnieje coś takiego jak prywatność.
Zasięg tej sprawy był ogromny, ponieważ w ciągu zaledwie 3 dni publiczne wpisy (nie licząc Linkedin, który nie udostępnia API, więc nie jest monitorowany) osiągnęły 7 milionów wyświetleń!
Dane prosto z Sentione 🙂
Podsumowując – jeden pracownik i głupi, seksistowski komentarz, mogą wygenerować naprawdę nagatywny PR dla firmy. Czy przełoży się na sprzedaż. Niekoniecznie. Ale może mieć duże znaczenie przy okazji employer brandingu. Czy chcielibyście pracować w takiej firmie? Bo ja niekoniecznie…